Normalnie nienormalni...

NORMALNIE NIENORMALNI…



Szłam sobie ostatnio z psami ze spaceru. Nuś i Speed na smyczach. Widzę Panią z psiakiem  w typie pekińczyka/china ciągnącego na smyczy w moim kierunku. Zeszłam na boczek czekając na zielone światło, poprosiłam psy o patrzenie na mnie, żeby Speedowi nie wpadło do głowy, że obiad idzie w naszą stronę. I słyszę (stojąc z psami wpatrzonymi w saszetkę ze smakołykami ;) ), jak Pani mówi do swojego milusińskiego, ciągnąc go na smyczy “ chodź, nie będziesz się witał z tymi psami, ty jesteś NORMALNY”.

Przyznam szczerze, że dawno mi tak szczęka nie opadła.
Czy psy stojące grzecznie z przewodnikiem są nienormalne a te, które ciągną są normalne? Gdzie i kiedy zamieniła się miejscami nienormalność z normalnością? Troszkę to jest przerażające. Mam wrażenie, że psiarze zmierzają w bardzo złą stronę. Posłuszeństwo, szkolenie, egzekwowanie zachowań (i nie daj Boże korekta) zaczynają być odbierane jako brak normalności, ograniczenie psiej wolności i uniemożliwianie psom wyrażania siebie. Trochę, jak bezstresowe wychowanie dzieci. Jak wiemy, do niczego dobrego to nie doprowadziło.
Miałam nadzieję, że w dzisiejszych czasach, gdzie dostęp do dobrych szkoleniowców jest w sumie bezproblemowy, gdzie każdy może zapisać się na seminarium o psach troszeczkę poziom wiedzy się podniesie, a nieraz mam wrażenie, że jest odwrotnie.

W myśl "zrozumienia" psów zostawiane są one samym sobie, nikt nie zapewnia im rozrywek i spełniania potrzeb na tym psim poziomie, bo przecież pies poszedł z nami na rękach do galerii handlowej albo przeleżał 2h pod stołem w kawiarni, to powinien być uradowany i usatysfakcjonowany. Ile razy słyszałam “nie wąchaj tego, tam psy sikały” - no raczej! gdyby nie sikały, nie byłoby sensu wąchać.

Z kolei z drugiej strony mamy trend “niech one to załatwią między sobą, po psiemu”. Zwykle wyznają tę teorię właściciele sporych psów, które mają problem z kontrolowaniem własnych emocji i z komunikacją wewnątrzgatunkową, często są to psy nachalne, nadpobudliwe. A “ustawiają” mniejsze, przerażone, niepewne psiaki, które nie otrzymują wsparcia od przewodników, mimo, że o nie błagają. Bo przecież psy się dogadają. Nikogo nie obchodzi, jakim kosztem.


Mam takie marzenia… Każdy właściciel przed podejściem do innego psa będzie pytał, czy może, psy będą w 100% odwoływalne,  ludzie będą rozumieli ich komunikację i będą prawdziwym przewodnikiem i wsparciem dla psów a nie TYLKO właścicielem.

Wiem, że to Utopia ale nikt nie zabroni mi marzyć. :)

Ela



Komentarze